Czas upływał
powoli, odmierzany przez wodę kapiącą ze ścian groty. Minuty zamieniały się w
godziny, godziny w dni, dni w tygodnie. Ile już tu siedział? Stracił rachubę po
pewnym czasie. Na początku był zbyt zmęczony, by liczyć, a potem szybko się
zgubił
Z początku miał
nadzieję, ze może nie wszystkich jego ludzi wymordowano tamtej nocy, jednak
szybko pozbył się tych złudzeń widząc
broń towarzyszy u swoich porywaczy.
Osoby, które go
porwały miały blade twarze, głęboko osadzone, niemal czarne oczy i ciemne
włosy. Byli to ludzie potężnie zbudowani, o szerokich ramionach i muskularnych
rękach i nogach. Ubierali się w zwierzęce skóry, a walczyli z pomocą toporów i
ciężkich bojowych młotów. Mimo krępej budowy poruszali się nadzwyczaj szybko, o
czym przekonał się, gdy chciał uciec. Byli też silni i bynajmniej nie
obchodzili się delikatnie z więźniami. Niewielu z nich znało wspólną mowę, a
jeśli już to mówili z tak silnym akcentem, że ciężko było ich zrozumieć.
Nie tak wyobrażałem sobie swój koniec, pomyślał
Eldarion, usiłując poluzować więzy. Ręce miał obtarte od sznura, którym był
związany, a poruszając dłońmi tylko otwierał na nowo stare rany. Kości bolały
go od wilgoci i długiego przebywania w jednej pozycji.
Niechętnie
przyzwyczajał się do faktu, że nie jest swoim ojcem, który w wieku
sześćdziesięciu dwóch lat był w sile wieku. Jestem
starym człowiekiem… Ciężko się z tym pogodzić, ale tak jest. Potem pomyślał
o dwóch starszych siostrach.
Lalaith miała
siedemdziesiąt dwa lata, pomarszczoną twarz i śnieżnobiałe włosy. Mimo to była
piękna. Zachowała szlachetne rysy, i choć trochę się zniekształciły, to dalej
sprawiały, że starsi mogli sobie przypomnieć, jak wyglądała kilkadziesiąt lat
temu.
Simbelmyne na
starość zaokrągliła się jeszcze bardziej, ale nie można było nazwać jej grubą.
Miała sześćdziesiąt siedem lat, ale jej kręcone, czarne włosy niemal nie były naznaczone siwizną.
Myśl o rodzeństwie
podnosiła króla na duchu. Podczas
długich godzin w zamknięciu zdążył przeanalizować, jak wszyscy się zmienili w
ciągu lat. Często też zastanawiał się, czy jeszcze ich zobaczy.
Miał nadzieję, że
Elros nie będzie przeciągał w nieskończoność objęcia tronu. To byłoby nierozsądne. Potem przed
oczami stanął mu obraz Aeriny. Wyglądała jak w dniu ich ślubu. Byli wtedy tacy
szczęśliwi. Myśleli, że ich problemy skończyły się z chwilą jego powrotu do
zdrowia. I skończyły się, Jedynym przykrym wydarzeniem było otrucie Idril. Ale
i z tego wyszli obronną ręką. A gdy urodził się Aldarion nic nie mogło już
przyćmić ich szczęścia. A potem dałem się
złapać i wszystko zepsułem. Poczuł, ze powieki robią się ciężkie i zapadł w
sen.
Śniło mu się, że
widzi stojącą na wzgórzu postać. Ciemne włosy opadały na śnieżnobiałą szatę.
Kobieta zeszła z wzgórza i nachyliła się nad nim. Eldarion rozpoznał Arwenę.
- Przyszłaś zabrać mnie do innego świata?
Arwena uśmiechnęła się delikatnie i położyła mu dłoń na
policzku.
- Jeszcze nie nadszedł twój czas.
- Co w takim razie oznacza nasze spotkanie?
- Bądź silny, mój synu. Wytrzymaj jeszcze przez jakiś czas.
Śródziemie wciąż cię potrzebuje. A gdy wszystko się dopełni przyjdziemy po
ciebie. Ja i ojciec.
Arwena nachyliła się jeszcze bardziej i pocałowała go w
czoło.
- Śpij. Nabierz sił, bo pomoc jest w drodze.
* * *
- Jak myślicie, gdzie
mogli go zabrać?
Razem z kilkoma elfami opracowywali plan poszukiwań króla.
- Na północy jest pasmo wzgórz, w których jest mnóstwo grot-
powiedział Gelmir.- Rabusie uwielbiają to miejsce, ale w zimie jest tam
niewiarygodnie zimno.
- Mogli się też udać do Dol Guldur- wtrąciła Isilme.
- Stara forteca jest zrównana z ziemią- zauważył Aldarion.
- Ale lochy w głębi wzgórza pozostały- odparła elfka.
- Które z tych miejsc jest bliżej?- odezwała się Nimloth.
- Dol Guldur. Ale mało prawdopodobne, by tam zabrano króla.
Są przesądni. Uważają, że w ruinach fortecy straszy.
- To prawda?
- Myślę, że nie. Wyczulibyśmy, gdyby ktoś znowu tam się
pojawił.
- Pomimo to, powinniśmy mieć pewność. Może pojedziemy z
Nimloth i się rozejrzymy?- zaproponowała Idril.
-Nie! - Aldarion nie chciał o tym słyszeć.- Ja pojadę.
- Moglibyście wtedy wyruszyć przeciwnym kierunku. My
sprawdziłybyśmy Dol Guldur i dołączyłybyśmy do was po drodze- Nimloth spodobał
się ten pomysł.
- Mają rację- powiedział Gelmir.- Damy wam konie i prowiant.
I mapę- dodał po namyśle.- Bo podejrzewam, że nie wiesz, gdzie jest Dol Guldur,
Nimloth?
- Widziałam je raz z daleka. Ale teraz bym tam nie trafiła.
- Nie mówiąc już o mnie- roześmiała się Idril.
Aldarion nie był
przekonany co do słuszności tego pomysłu, ale został przegłosowany.
- Nie jesteśmy już dziećmi Aldarionie. Chyba nie muszę ci
przypominać, że to ja jestem starsza- powiedziała Idril, kiedy wieczorem
pakowały się razem z Nimloth. – Dzień, dwa i będziemy z powrotem.
* * *
Elatan przechadzał się nerwowo po korytarzu
przed salą tronową, obracając w rękach list. Czekał już od godziny, aż w końcu
pilnujący drzwi strażnik wpuścił go do środka.
Posągi królów,
oświetlane umieszczonymi na ścianach lampami rzucały na podłogi podłużne
cienie. Na końcu Sali, na podwyższeniu, siedział Elros. W ciemności, wśród
rozedrganych lamp jego rysy wyglądały jak wykute z kamienia, czyniąc go
podobnym do posągów.
- Wasza wysokość- ukłonił się. –Jestem Elatan, syn Hadora.
Książę Aldarion wysłał mnie do waszej wysokości z wieściami.
Twarz Elrosa w
momencie przestała przypominać maskę, gdy zszedł ze schodów i stanął przed
Elatanem.
- A więc słucham.
- Prosił, by przekazać ci ten list, panie.
Elros prawie wyrwał
list z rąk chłopaka. Aldarion pisał w nim o tym, co Elros już wiedział z
opowieści Almiel. Ostatnie linijki znacznie podniosły go na duchu:
Elfy są niesamowite, Elrosie! Tak, wiem. To samo mówiłem, kiedy
opowiadałeś mi to dziesięć lat temu, ale te opowieści nawet w połowie nie
oddają tego, jakie są naprawdę. Pomogą nam szukać ojca. Znajdziemy go. Czuję,
że jesteśmy już blisko.
Aldarion
P.S Tak tak, wiem o sprawach takiej wagi powinienem pisać na początku.
Niech wojska będą gotowe. Obawiam się, że nawet jak znajdziemy ojca, bez wojny
się nie obejdzie.
A.
- Dziękuję, Elatanie. Wykazałeś się odwagą
przebywając samotnie taką odległość. Jednakże jedno nie daje mi spokoju: co
robiłeś wśród elfów?
Chłopak nie spodziewał się tego pytania. Zmieszał się i
spuścił wzrok.
- Ukrywam się w puszczy od dwóch lat. Musiałem uciekać, po
śmierci mojego ojca i wuja. Zabili ich ci sami ludzie, którzy uprowadzili króla.
- A reszta rodziny?
- Matka i brat zostali
naszym rodzinnym mieście. Ale wrócę do nich kiedy to wszystko się
skończy.
- Tak będzie najlepiej- zgodził się Elros.- Wróć tu jutro,
dam ci list dla Aldariona.
- Oczywiście, wasza wysokość.
Elatan skłonił się i
wszedł. Później udał się do gospody Było już niemal całkiem ciemno, a ulice
powoli pustoszały. Kroki odbijały się echem od białych ścian. W pewnym momencie
chłopak przystanął, Zdawało się mu, ze ktoś za nim idzie.
Po chwili był już
pewny, że ktoś go śledzi. Gdy się odwrócił, zobaczył, że ktoś chowa się za
rosnącym przy ulicy drzewem. Położył dłoń na rękojeści miecza i ruszył dalej.
Gdy dotarł do bramy prowadzącej na niższy poziom, schował się za jej załomem.
Po chwili z cienia niepewnie wyłoniła się dziecięca sylwetka. Był to drobny, wysoki chłopczyk o sterczących
dookoła główki ciemnych włosach. Rozejrzał się wokół siebie, zrobił kilka
kroków w każdą stronę.
- Elatan?
Brand jeszcze raz
rozejrzał się, po czym zawrócił. Elatan wyszedł z ukrycia i pobiegł za nim. Gdy
dogonił brata, zatkał mu usta dłonią i wraz z nim schował się do ciemnego kąta.
Obrócił chłopczyka twarzą do siebie.
- Po pierwsze: nie krzycz- odsłonił usta przerażonemu
Brandowi. Chłopiec patrzył na niego z przerażeniem. Po chwili jednak zarzucił
Elatanowi rączki na szyję.
- Nella i Lila mówiły, że nie żyjesz. Ale ja im nie
wierzyłem. One strasznie plotkują. I pomagałem mamie, wiesz? I czekałem na
tatusia, ale nie wrócił. I uciekliśmy. I mama spaliła dom. I..I..- musiał
przerwać, żeby nabrać powietrza. To była jedyna szansa Elatana na przerwanie
chaotycznego monologu brata.
- Jak to mama spaliła dom?
- No.. Wzięła tą dużą lampę i rozbiła ją. A wcześniej wylała
całą oliwę.
- Co tu robisz? Mama jest z tobą?
- Zatrzymaliśmy się w gospodzie kawałek dalej.
- Wie, że wyszedłeś?
- No co ty! Poczekałem, aż zasnęła i wyszedłem przez okno.
Tak jak ty kiedyś. Chodź, pójdziemy do niej!
Chłopczyk pociągnął go
za rękę w dół ulicy. Okazało się, że Almiel z synem zatrzymali się w tej samej
gospodzie, co Elatan. Na ich widok właściciel wybiegł zza kontuaru.
- Znalazł go pan! Pani Almiel umierała z niepokoju.
- Już wszystko dobrze- uspokoił karczmarza Elatan, po czym
schylił się i spojrzał bratu w oczy.- Idź do pokoju. Nie mów mamie, że mnie
spotkałeś
- Ale..
- Jutro się z wami spotkam, spokojnie.
Chłopczyk jeszcze raz przytulił się do brata, po czym
pobiegł na górę. Elatan również udał się do swojego pokoju.
Obudził się
wczesnym rankiem po świetnie przespanej nocy. Ledwo zdążył się ubrać, a
usłyszał energiczne pukanie. Gdy otworzył drzwi, zobaczył uśmiechniętego od
ucha do ucha Branda.
- Dostało mi się- poinformował na wstępie.- O mało się nie
wygadałem, że to ty mnie odprowadziłeś. Mama koniecznie chce podziękować temu,
kto mnie znalazł. Ale będzie miała minę!
Zeszli do sali
jadalnej, która mimo wczesnej pory była pełna. Drzwi były otwarte na oścież,
dzięki czemu było widać fragment skąpanego w słońcu miasta. Brand zaczął
lawirować między stołami w stronę otwartego okna. Pod oknem stał stół, przy
którym siedziała zapatrzona na miasto kobieta, Miała na sobie jasną suknię, a
czarne włosy zaplotła w warkocze, które później upięła na głowie.
- Mamo, mamo, patrz, kogo znalazłem!
Almiel odwróciła
się z uśmiechem od okna. Kiedy jednak ujrzała stojącego za plecami synka
młodzieńca, uśmiech zamarł jej na twarzy. Przed nią stała idealna kopia jej
męża. Ciemne włosy i oczy, dumnie wyprostowana sylwetka.
- Elatan…
Zerwała się z miejsca, ale zachwiała się i gdyby nie Elatan,
upadłaby. Posadził ją z powrotem i podał wodę. Kobieta zignorowała kubek i
dotknęła jego twarzy.
- Syneczku…
Elatan przytulił ją mocno do siebie i pocałował we włosy.
Elatan przytulił ją mocno do siebie i pocałował we włosy.
- Już dobrze, mamo. Teraz już wszystko będzie dobrze.
___________________________________
Średnio się mi ten rozdział podoba, ale co tam. Każdy ma czasem gorszy dzień (lub, jak w moim przypadku, miesiąc) na pisanie. Tak, czy siak mam nadzieję, że mnie za ten rozdział nie zabijecie ;)
Pozdrawiam Was baardzo gorąco :*
