Nikogo tu nie ma. Wiem to. Nigdy nie było Was tu zbyt wiele, ale jeśli ktoś to czyta, to niech wie, że jestem wdzięczna za każde wyświetlenie, każdy komentarz.
Zostawiłam tę historię niedokończoną. Trochę żałuję, że tak się stało. Mił być happy end, wyszło jedno wielkie niedopowiedzenie i powrót 1,5 roku później. Nie wracam już jednak do Śródziemia.
Od początku liceum miałam w głowie historię, która dojrzewała przez ostatnie trzy lata i wreszcie czuję się gotowa, by ją opowiedzieć. W tym celu zapraszam na Wattpada, gdzie właśnie pojawił się prolog mojej pierwszej autorskiej opowieści.
Klucze
Czas Króla
Nie gardź jednak legendami, dziedzictwem odległych wieków, często bowiem się zdarza, iż stare niańki przechowują w pamięci wiadomości, które niegdyś największym nawet Mędrcom oddały usługi.- J.R.R Tolkien
piątek, 14 lipca 2017
czwartek, 25 lutego 2016
Rozdział XI
Przeczesywanie
Mrocznej Puszczy trwało długo nawet z pomocą elfów. Dawne drogi zarosły, las
ponownie objął w posiadanie wydarte mu obszary. Dlatego minęły niemal dwa
tygodnie, nim dostrzegli pasmo wzgórz i unoszący się nad nim dym z ognisk.
- Nie są zbyt ostrożni- skwitowała Idril.
- Nie spodziewają się zagrożenia- odparł Aldarion, po czym
uśmiechną się okrutnie.- Z tym większą przyjemnością zetrę im wyraz zadowolenia
z twarzy.
Nimloth spojrzała
na kuzyna. Jego zachowanie martwiło ją już w dniu, w którym dołączyły do niego
z Idril. Był nerwowy, wiecznie zamyślony, a
w oczach miał jakiś złowrogi błysk. Ten sam, który widziała u niego, gdy
zabił władcę miasta. Zatrzymali się na noc w jednej z dolinek, wystawiając
wartowników na jej obrzeżach.
- Musimy ich wziąć z
zaskoczenia.
- W dwadzieścia osób? Nie wiemy, ilu ich jest- zaoponował
Gelmir.
- Nie możemy czekać.
- Rozumiem, Aldarionie. Ale to ryzykowne. Zamiast pomóc
królowi, możemy mu zaszkodzić.
- Mogę pójść na zwiady- odezwała się Nimloth.
- Nie!- odparli Aldarion i Gelmir jednocześnie, po czym
zgromili się wzrokiem.
- Ależ ja was wcale nie pytam o zdanie- powiedziała elfka,
podnosząc łuk.
- Idę z tobą- kuzyn zerwał się z miejsca i zapiął płaszcz.
- Nie obraź się, ale nie potrafisz się cicho poruszać. Sama
mam większe szanse- odparła, po czym wspięła się na drzewo i przeskoczyła na
kolejne. Aldarion nawet nie próbował jej gonić.
Mimo powagi
sytuacji, moment, w którym czuła wiatr we włosach i jedność z lasem działał na
nią uspokajająco. Poruszała się cicho, jak kot podkradający się do ofiary. Po
kilkunastu minutach przebiegła nad pierwszym wartownikiem. Był to wysoki,
potężnie zbudowany mężczyzna ubrany w skóry i wsparty na toporze. Kolejni
wyglądali podobnie.
Po chwili drzewa
stały się rzadsze i musiała zacząć poruszać się po ziemi. Skuliła ramiona i
przemykała między krzewami. Co jakiś czas mijała jaskinie, przed którymi
dogasały ogniska. Nimloth zamknęła oczy i wsłuchała się w noc. Trwała tak przez
kilka minut, a gdy otwarła oczy, wiedziała, do której jaskini musi się
skierować.
Była duża, a przed
jej wejściem płonęło stale podsycane ognisko. Przemknęła tuż przy ziemi, poza
kręgiem światła i weszła na nasyp nad wejściem. Kilka kroków dalej był
naturalny otwór, częściowo zasłonięty liśćmi krzewu. Nimloth ostrożnie zajrzała
do środka i stłumiła okrzyk.
Był tam. W świetle
rzucanym przez ognisko zobaczyła skuloną, postać. Eldarion był siwy, a długa
broda opadała mu na pierś. Był wychudzony, oddychał z trudem. Nie był związany.
Widocznie porywacze stwierdzili, że i tak nie ucieknie.
Nimloth otworzyła
usta, by go zawołać i zaraz je zamknęła, gdy usłyszała ruch przy ognisku.
Niewiele myśląc, chwyciła kamień, zamachnęła się i rzuciła miedzy drzewa.
Kamień toczył się przez chwilę po kamienistym zboczu, a jego dźwięk wywabił
wartowników poza krąg światła.
Elfka ukryła w
trawie łuk i kołczan i wsunęła się przez niewielki otwór, lądując cicho na
piasku przed królem.
Gdy wyobrażała sobie
Eldariona, zawsze myślała o nim jako o mężczyźnie niewiele starszym od jej
matki. W jej wyobraźni zawsze miał jasne włosy i śmiejące się oczy. Siedzący
przed nią mężczyzna miał zamknięte oczy, a jego twarz pokrywała siateczka
zmarszczek, niektórych bardzo głębokich.
Wzięła głęboki
oddech i drżącą dłonią dotknęła jego twarzy. Eldarion obudził się.
* * *
- Jedna druga łuczników, pięciuset członków jazdy, pięć
tysięcy piechoty, mam wyliczać dalej?- Leod uniósł wzrok znad pergaminu i
spojrzał na Elrosa.
- Nie, powiedz mi tylko jak wygląda stan armii, która nie
zdradziła swojego kraju.
Leod zapisał coś piórem i po zastanowieniu odparł:
- Nie jest tak źle. dziesięć tysięcy piechurów, tysiąc
jeźdźców i połowa łuczników.
- A siły wroga?
- Dwukrotnie większe. Ludy północy są liczne, a teraz ich
szeregi zasilili... dezerterzy.
Siedzieli w gabinecie Elrosa i przygotowywali się do narady.
Po chwili Leod wstał, podał dokumenty Elrosowi i skierował się do wyjścia.
- Powodzenia, ustalcie coś szybko, bo ludzie się niepokoją.
- Przez ludzi rozumiesz Lissuin?
Leod uśmiechnął się.
- Między innym. Ale w koszarach atmosfera jest dość gęsta.
Nie mieliśmy wojny od czterdziestu lat. Starsi przypominają sobie starcie z
Aulendilem, młodsi słuchają i bledną.
- Tym razem nie walczymy z demonem. Walczymy z ludźmi.
- A co to za różnica? Człowiek zabija człowieka tak samo
skutecznie jak demon czy nawet Sauron. A wymyślaniu tortur nie ustępuje orkom.
Najgorsze jest to, że teraz stajemy przeciw osobom, z którymi walczyliśmy ramię
w ramię.
- Masz rację- Elros również wstał, razem skierowali się do
drzwi.- Zapomniałbym. Awansowałeś właśnie na najwyższego stratega.
Elros uścisnął dłoń
zdezorientowanego szwagra.
- Za pięć minut w sali tronowej- dodał, udając się do swoich
komnat.
* * *
Eldarion obudził
się, gdy motyl, którego widział w śnie, otarł się o jego policzek. Otworzył
oczy, przyzwyczajając je do półmroku panującego w jaskini. I zobaczył kobiecą
twarz. W pierwszej chwili wziął ją za Arwenę, jednak była za młoda. Nie mogła
to być Nimrodel, bo kolor oczu i włosów nie odpowiadały wyglądowi siostry.
- Kim jesteś?- wychrypiał.
Dziewczyna położyła palec na ustach.
- Mam na imię Nimloth. Ja … jestem córką…
- Nim… Jak się tu dostałaś? Matka jest z tobą?
- Spokojnie, wujku. Mama nie wiedziała że wyruszyłam to
Śródziemia . Pomoc jest w drodze. Aldarion i Idril są w obozie. Jutro będziesz
wolny.
- Nimloth, dziecko, obawiam się, że nie doczekam wschodu
słońca. Jestem stary, słaby. Czuję, że nadchodzi moja godzina.
- Doczekasz- zaczęła przeszukiwać kieszenie i znalazła Lembas.-
Zjedz, nabierzesz sił.
- Nadchodzi wojna, musicie ostrzec Elrosa.
- Elros wie o wszystkim. Wysłaliśmy posłańca.- Wolała nie
mówić o tym, że nie wiedzieli, czy Elatan do tarł do Minas Tirith.- Zjedz.
Eldarion uśmiechnął
się krzywo.
- Nie pozwolisz starcowi umrzeć, prawda?
- Nie jesteś stary, tylko słaby.
W tej chwili doszły ich głosy wracających mężczyzn.
- Mówiłem ci, że nic tam nie ma.
- Lepiej mieć się na baczności- odparł drugi.- Dwa tygodnie
temu Aldarion wszedł do puszczy. Jeśli jeszcze żyje, na pewno szuka ojca.
Drugim rozmówcą był Othar. Nimloth poczuła, jak ze złości na
jej policzkach wykwitają rumieńce. Zabiję
cię. Może nie dziś, ale cię zabiję.
- Do jutra- uśmiechnęła się, pocałowała go w rękę i wspięła
się do otworu. Gdy zajrzała do środka, Lothar właśnie podawała królowi posiłek.
Zauważyła, że pomiędzy kawałki suchego chleba wsunął niepostrzeżenie kawałek
suszonego mięsa. I tak jesteś martwy…
Wracając do obozu, starannie policzyła
wartowników i zajrzała do pozostałych jaskiń. W większości były puste, w
jednej, chronionej przed zwierzętami kolczastymi krzewami, znalazła zapasy.
Wśród worków z warzywami znalazła zioła zmieszane z suszonymi owocami i kilka
bochenków chleba. Znalazła pusty worek i spakowała swoją zdobycz.
Wychodząc wycięła
krzewy, a niespełna minutę później usłyszała za sobą węszenie i chrupanie. Na
jej twarzy pojawił się uśmiech złośliwej satysfakcji, gdy zorientowała się, że
do rana pozostanie niewiele z zapasów.
- Smacznego- szepnęła w mrok i już jej nie było.
* * *
Narada przeciągnęła
się do późnego wieczora, głownie za sprawą Leoda i stratega z Rohanu. Trzeba
zaznaczyć, że pierwszym strategiem króla Faramira była Riana, córka jednego z
rohańskich szlachciców. Była to młoda kobieta, która nie ukończyła jeszcze
trzydziestu lat, wysoka, o ciemnych włosach i oczach i, jak przekonał się Leod,
niezwykle uparta. Przez godzinę spierali się o sposób ustawienia łuczników, aż
w końcu doszli do kompromisu.
Wreszcie, gdy
księżyc już dawno stał na niebie, zaczęto się rozchodzić do swoich komnat.
- Dochodzę do wniosku, że mogliśmy się tu tyle nie męczyć-
powiedział na odchodnym Elendur .- Leod i Riana mogli zaplanować wszystko sami.
- Dziękuję, Wasza Wysokość- powiedział Leod.
Riana spuściła głowę, by włosy przykryły rumieńce na jej
policzkach. Zaczęła zbierać ze stołu dokumenty i napotkała wzrok Faramira.
- Świetnie sobie poradziłaś- uśmiechnął się.
- Dziękuję. Miałam godnego przeciwnika.
- Przeciwnika? Pracowaliśmy nad tą samą bitwą, po tej samej
stronie.
- Czasem miałam wrażenie, że pan tak nie myśli- ruchem głowy
wskazała na planszę, na której małe figurki symbolizowały ustawienie łuczników.
Leod roześmiał się, po czym skrzywił się, gdy Elros prawie
złamał mu nogę w kostce. Podążył za jego wzrokiem i zobaczył Lissuin stojącą w
drzwiach. Opierała się bokiem o ścianę i wpatrywała się w niego spod wysoko
uniesionych brwi.
- Dobranoc państwu- ukłonił się i wyszedł, rejestrując po
drodze, że Elros bezgłośnie pożyczył mu powodzenia.
- Kim ona jest?-
Zapytała Lissuin, gdy tylko zamknęły się za nim drzwi.
- Kto? Riana? To strateg Rohanu. Nie musisz być zazdrosna-
wyszczerzył zęby w uśmiechu, po czym pomyślał, że to może być jeden z ostatnich
takich momentów w ich życiu. Idę na
wojnę, nie wiadomo, czy wrócę. Nagle, nie zwracając uwagi, że stoją na
głównym korytarzu w pałacu, pocałował ją.
- Nie jestem zazdrosna- szepnęła, gdy się od niej odsunął,
po czym skręcili w korytarz prowadzący do prywatnych komnat rodziny
królewskiej.
Elros udał się do
komnat matki. Siedziała przy oknie, czesząc długie włosy. W pokoju było ciemno,
a w księżycowym świetle sylwetka Aeriny nabrała młodzieńczego wyglądu.
Elros, mimo że po
naradzie rozstali się w pogodnym nastroju, był zaniepokojony.
- Do czego doszliście?- zapytała odwracając się od okna.
Zaczerpnął powietrza, jakby się wahał, czy powiedzieć jej
to, co nieuchronne, po czym odpowiedział:
- Jutro pełna mobilizacja na Polach Pelennoru. Jak tylko
wrócą zwiadowcy, ruszamy na północ.
_________________________________________________
Wolę nawet nie sprawdzać, kiedy wstawiłam poprzedni rozdział. Jestem okropna,wyświetlenia spadają (jest to wyłącznie moja wina). Jeśli ktoś to jeszcze jest, to mam nadzieję, że zadowoli się tym rozdziałem po długiej nieobecności ;)
piątek, 13 listopada 2015
Rozdział X
Idril i
Nimloth szybko zbliżały się do górującego nad okolicą Dol Guldur. Na szczycie
bielały kamienie stanowiące resztki dawnej fortecy, a wiatr wył wśród nich.
Nawet tu, w okolicach dawnej siedziby Saurona przyroda budziła się do życia.
Gdy dotarły do miejsca, gdzie dawniej był most, musiały zostawić konie.
Powoli
zaczęły zsuwać się z urwiska, co chwila wprawiając w ruch małe lawiny kamieni.
Po dwóch godzinach mozolnej wędrówki były na szczycie, Było tam kilka ziejących
pustką dołów, w których gdzieniegdzie można było zauważyć bielejące kości.
Między kamieniami walały się resztki prymitywnych orkowych naczyń i zardzewiałe
fragmenty uzbrojenia. Na szczycie nic nie rosło. Próżno było wypatrywać choćby
marnego źdźbła trawy.
Mimo, że
okolica odżyła, to samo Dol Guldur wciąż nosiło znamię śmierci i czarnej magii,
które były tu niemal namacalne.
Przez
chwilę rozglądały się dookoła szukając jakiegokolwiek znaku, że ktoś był tu
niedawno. Wyglądało jednak na to, że nikogo nie było tu od wielu, wielu lat.
- Nic tu po nas- zawyrokowała Nimloth poprawiając
zapięcie płaszcza.- Chodźmy już. To miejsce przyprawia mnie o dreszcze.
- Poczekaj! Patrz- Idril złapała kuzynkę za ramię i
wskazała na smugę dymu niedaleko wzgórza.
- Ciekawe, kto to?
- Zawsze możemy sprawdzić.
- A jeśli nas widzieli?
- Tym lepiej,
jeśli zejdziemy z widoku.
Gdy dotarły
do koni, dym rozproszył się niemal całkowicie, nadal jednak wiedziały, w którą
stronę powinny jechać.
Zostawiły
konie kilkaset metrów przed miejscem, gdzie spodziewały się zastać ognisko. Gdy
przykucnęły w zaroślach ich oczom ukazał się dziwny widok: przy ognisku
siedziała wychudzona kobieta. Była brudna, na czarnych warkoczach zaschło błoto
i coś, co wyglądało na krew. Miała na sobie podarte ubranie. Po chwili
poruszyła się i dziewczyny mogły zobaczyć, że jej prawa noga kończy się tuż za
kolanem. Noga była owinięta brudnym bandażem. Obok kobiety leżał nóż, który po
chwili uniosła, celując w serce.
- Stój!
Nimloth
wybiegła zza drzew i złapała kobietę za rękę, której trzymała nóż.
- Zostaw mnie w spokoju, daj mi umrzeć!
- Co ty
robisz? – krzyknęła Idril.- To nie nasza sprawa. Daj jej postąpić, jak uważa. I
tak jest umierająca. Nie pomożemy jej - dodała już ciszej.
- Ona coś wie…- szepnęła Nimloth wpatrując się w
ranną kobietę. Odrzuciła nóż i usiadła obok.- Kto ci to zrobił?
- Nimloth…
- Oni.
- Czyli kto?
- Ludzie z Gondoru i z naszych osad. Kazali nam iść
do kopalni… Całe dnie pod ziemią… Uciekliśmy… Ale Tom był ranny i.. zmarł po
drodze. To było zakażenie. Ja też miałam i odciął mi nogę.
- Jak się tu dostałaś?
- Konno, ale mój koń padł jakąś milę wcześniej-
nagle jej ciałem strząsnęły dreszcze i złapała Nimloth za rękę.
- Pochowasz mnie?
- Ja…
- Proszę, zrób to- z trudem łapała oddech.- On już
nadchodzi. Stoi tam, czeka na mnie.
- Nikogo tam nie ma – powiedziała Idril patrząc
między drzewa.
Nimloth
spojrzała w tym samym kierunku i zobaczyła młodzieńca ubranego w jasne szaty i
wpatrującego się w kobietę. Po chwili podszedł do ogniska i wykonał lekki ukłon
w stronę Nimloth. Następnie zbliżył się do kobiety.
- Ana, już czas.
Podał jej
rękę. Wtedy Nimloth zobaczyła, jak ku młodzieńcowi unoszą się dwie prawe ręce.
Po chwili jedna z nich opadła bezwładnie na ziemię. Przed elfką stałą para
duchów. Bardzo szczęśliwych duchów.
- Szukajcie w jaskiniach na północy. Jest tam ten,
którego szukacie. Bądźcie ostrożni: wy i wasi towarzysze. Jest ich wielu, są
bardzo niebezpieczni. Większość z nich to zawodowi mordercy.
- Dziękuję. Odejdźcie w pokoju- Nimloth ukłoniła się
duchom, które po chwili odeszły.
- Czy wy obie zwariowałyście? Nikogo tam nie ma!
- Cicho, Ana już nie żyje. Przyszedł po nią. I
powiedział, gdzie szukać wujka.
- Kto? –Idril czuła się jak w innym świecie. No bo
kto normalny rozmawia z duchami?
- Tom. Chodź, pochowajmy ją.
Ziemia była rozmokła, więc szybko uporały się z
wykopaniem grobu. Ułożyły na nim kamienie jako zabezpieczenie przed
zwierzętami. Na jednym z kamieni Nimloth napisała w językach elfów i ludzi Tu leży Ana.
-Czy to nie za mało? – zastanawiała się Idril.
- Nie wiemy nic więcej.
Postały jeszcze chwilę nad grobem, po czym udały się
na Północ. Z każdym kilometrem w sercach dziewcząt rosła nadzieja na odnalezienie
Eldariona. Jeśli go znajdą, pozostanie już tylko wygrać wojnę. Mam nadzieję, że to „tylko” nas nie przerośnie…
Pomyślała Nimloth, gdy samotny grób na polanie znikł za zakrętem.
*
*
*
Wici
rozesłano jeszcze tego samego dnia, w którym Elros wydał rozkaz i po dwóch
tygodniach z Haradu i Rohanu przybyli do Minas Tirith sami królowie.
Elendur,
prawie siedemdziesięcioletni, siwowłosy wojownik, jechał na czele części swojej
armii. Rekrutowanie pozostałych żołnierzy pozostawił swoim synom.
Na czele
wojsk Rohanu przybył świeżo koronowany, trzydziestoośmioletni Faramir, pierwszy syn Simbelmyne i Elfwine’a.
Królowie
przywieźli ze sobą strategów, by jak najlepiej zaplanować każde posunięcie
połączonych armii.
Elros od
rana niespokojnie przechadzał się po sali tronowej, a Aerina śledziła jego
ruchy z podwyższenia.
- Co cię tak niepokoi?
- Oprócz wojny? Nic, tylko kilka drobnych
szczegółów, jak zakwaterowanie i wyżywienie wojsk.
- Przecież dobrze wiem, że załatwiłeś to kilka dni
temu. O co chodzi?
- Mam… przeczucia.
- Złe?
- Nie, i to jest właśnie dziwne. Zastanawiam się,
czy nie zaczynam wariować.
- Twój ojciec zadawał sobie to pytanie przynajmniej
raz na tydzień. I zapewniam cię, że nie wariował –roześmiała się, ale po chwili
spoważniała- To wielka odpowiedzialność, ale ty sobie poradzisz.
- Mamo, Aldarion znajdzie ojca.
- Ale ojciec nie będzie żył wiecznie! Nie jesteśmy
naszymi przodkami, nie żyjemy po kilkaset lat.
Elros nie
odpowiedział, bo do sali wbiegł strażnik.
- Przybyli, Wasze Wysokości.
Po chwili
sala zaczęła się wypełniać. Pierwszy wszedł Elendur i skłonił głowę w stronę
siostry. Na mniej oficjalne powitania, przyjdzie czas później. Jego świta
ustawiła się obok kolumn.
Następnie
pojawił się Faramir. Był wysokim, jasnowłosym i ciemnookim mężczyzną. Prawie
nie dało się dostrzec podobieństwa między nim, a Simbelmyne. Był typowym
Rohirrimem.
Kolejna
uczestniczka narady należała, podobnie jak Elendur, do starszego pokolenia.
Była to Lalaith. Siwa jak gołąbek, wsparta na lasce, szła prosto, posyłając
zgromadzonym delikatny uśmiech.
Na samym
końcu, po kilku innych dostojnikach, pojawiły się siostry: Lissuin i Nimrodel.
Włosy Lissuin pojaśniały z wiekiem i już nie były tak rude, jak kiedyś. Za to
Nimrodel prawie się nie zmieniła. Od kilku lat była mężatką, ale jej mąż ciężko
zachorował i chociaż czuł się już lepiej, nie mógł podróżować.
Lissuin
dziesięć lat emu zaskoczyła wszystkich, gdy po długim panieństwie wyszła za
kapitana Leoda. Dla środowiska dworskiego było to posunięciem nie do
pomyślenia. No bo kto to widział, żeby królewska córka wychodziła za zwykłego
kapitana. Eldarion zaskoczył całe towarzystwo, od razu wyrażając zgodę na ślub.
Wstępne
obrady rozpoczęły się jeszcze tego samego dnia. Obmyślanie strategii
pozostawiono na następny dzień, kiedy wszyscy wypoczną po podróży. Wieczorem
wszyscy zebrali się w prywatnych komnatach Aeriny. Lalaith, najstarsza rodu,
siedziała w fotelu i przyglądała się rodzinie. Ojciec byłby taki dumny…
Aerina i
Elendur stali pod oknem i rozmawiali spoglądając na światła Minas Tirith. Aerina
nawet nie powstrzymywała łez przy bracie. Po chwili przytulił ją do siebie i
pogładził po włosach, jak wtedy, gdy po długiej rozłące spotkali się w Minas
Tirith.
Następnie
przeniosła wzrok na Elrosa i jego siostry. Usiłował je rozśmieszyć i momentami
nawet się mu udawało. Po chwili dołączył do niego kuzyn i zaczął go w tych
wysiłkach wspomagać. Cała czwórka wybuchnęła śmiechem, gdy król Rohanu potknął
się o dywan, ale Nimrodel niemal od razu posmutniała i wszyscy na powrót się
zasępili.
- Wystarczy!
To nie jest stypa! A przynajmniej jeszcze nią nie jest. Zachowujecie się, jakby
już nie żył. Ale ja czuję, ze żyje. Wiem, że wy też to czujecie. Tylko boicie
się, że nadzieja okaże się złudną!- Lissuin popatrzyła na każdego po kolei.
Ludzie widzieli w każdym z nich przywódców: królów, księżniczki. A to była ta
ich strona, których nigdy nie powinni zobaczyć. I nie zobaczą.- Jesteśmy dziećmi Eldarów. Niech to wam wystarczy za
odpowiedź na wasze zachowanie. Dobranoc.
Po czym
wstała i wyszła z komnaty. Wszyscy przez chwilę patrzyli po sobie, a po minucie
Nimrodel wybiegła na korytarz.
- Ciociu, zaczekaj! Przepraszamy…
- Nie ma za co przepraszać, dziecko. Źle znoszę ten
nastrój, jak każdy z was, ale musi być ktoś kto potrząśnie resztą…
- Po prostu się martwimy.
- Wiem, kochanie. Ale twój ojciec nie jest głupi.
Nie dał się zabić- Lissuin położyła dłonie na ramionach kobiety i lekko potrząsnęła-
Żyje.
__________________________________
No, chwilę mi zeszło, ale jest ;)
piątek, 28 sierpnia 2015
Libster Blog Award
Dostałam nominację do LBA. Nominowała mnie Minvy autorka bloga http://ucieczka-do-swiata-idealnego.blogspot.com/2015/08/lba.html#comment-form . Za co serdecznie jej dziękuję ;)
Otrzymałam następujące pytania:
1. Ulubione jedzenie?
Nie mam ulubionego.
2. Ulubiona postać z filmu?
Trudne pytanie. To się zmienia w zależności od tego, na co aktualnie mam fazę. Dziś jest to Obi - Wan Kenobi, jutro Aragorn lub Galadriela.
3. Ulubiona książka?
Ciężko wybrać, ale pewnie Władca Pierścieni
4. Czy masz komputer/laptopa?
Tak, mam komputer.5. Ulubiona gra?
Niezbyt lubię grać w gry, ale kilka lat temu kochałam "Stajnię marzeń"
6. Kim byś chciała być gdybyś nie była człowiekiem?
Orłem, albo jastrzębiem.
7. Jak widzisz swoją najbliższą przyszłość?
Czarno ją widzę. Przede mną II LO :D
8. Czy żałujesz czegoś co zrobiłaś?
Są takie rzeczy, ale zachowam je dla siebie
9. Z kim chciała byś spędzić kolacje?
Z kimś, kogo bardzo lubię.
10. Co zrobiłaś w swoim życiu bardzo dziwnego?
Na to pytanie nie umiem odpowiedzieć... Podczas, gdy dla innych coś co robię może być dziwne, dla mnie będzie najnormalniejszą rzeczą na świecie.
11. Czy często kłamiesz?
Nie, staram się tego nie robić. Kłamstwo i tak wyjdzie na jaw.
Moje pytania:
1.Ulubiony film?
2. Ulubione słodycze?
3. Ulubiona książka?
4. Ulubiona piosenka?
5. Ulubiony zespół?
6. Kim chciałbyś/ chciałabyś być w przyszłości?
7. Masz zwierzątko?
8. Od kiedy piszesz?
9. Czy kiedykolwiek zdarzyło ci się płakać na filmie lub przy książce?
10. Skąd czerpiesz inspiracje?
Teraz moje nominacje:
1. Wszyscy jesteśmy elfami. autorstwa Legolas
Iiii to by było na tyle :D
Otrzymałam następujące pytania:
1. Ulubione jedzenie?
Nie mam ulubionego.
2. Ulubiona postać z filmu?
Trudne pytanie. To się zmienia w zależności od tego, na co aktualnie mam fazę. Dziś jest to Obi - Wan Kenobi, jutro Aragorn lub Galadriela.
3. Ulubiona książka?
Ciężko wybrać, ale pewnie Władca Pierścieni
4. Czy masz komputer/laptopa?
Tak, mam komputer.5. Ulubiona gra?
Niezbyt lubię grać w gry, ale kilka lat temu kochałam "Stajnię marzeń"
6. Kim byś chciała być gdybyś nie była człowiekiem?
Orłem, albo jastrzębiem.
7. Jak widzisz swoją najbliższą przyszłość?
Czarno ją widzę. Przede mną II LO :D
8. Czy żałujesz czegoś co zrobiłaś?
Są takie rzeczy, ale zachowam je dla siebie
9. Z kim chciała byś spędzić kolacje?
Z kimś, kogo bardzo lubię.
10. Co zrobiłaś w swoim życiu bardzo dziwnego?
Na to pytanie nie umiem odpowiedzieć... Podczas, gdy dla innych coś co robię może być dziwne, dla mnie będzie najnormalniejszą rzeczą na świecie.
11. Czy często kłamiesz?
Nie, staram się tego nie robić. Kłamstwo i tak wyjdzie na jaw.
Moje pytania:
1.Ulubiony film?
2. Ulubione słodycze?
3. Ulubiona książka?
4. Ulubiona piosenka?
5. Ulubiony zespół?
6. Kim chciałbyś/ chciałabyś być w przyszłości?
7. Masz zwierzątko?
8. Od kiedy piszesz?
9. Czy kiedykolwiek zdarzyło ci się płakać na filmie lub przy książce?
10. Skąd czerpiesz inspiracje?
Teraz moje nominacje:
1. Wszyscy jesteśmy elfami. autorstwa Legolas
Iiii to by było na tyle :D
piątek, 12 czerwca 2015
Rozdział IX
Czas upływał
powoli, odmierzany przez wodę kapiącą ze ścian groty. Minuty zamieniały się w
godziny, godziny w dni, dni w tygodnie. Ile już tu siedział? Stracił rachubę po
pewnym czasie. Na początku był zbyt zmęczony, by liczyć, a potem szybko się
zgubił
Z początku miał
nadzieję, ze może nie wszystkich jego ludzi wymordowano tamtej nocy, jednak
szybko pozbył się tych złudzeń widząc
broń towarzyszy u swoich porywaczy.
Osoby, które go
porwały miały blade twarze, głęboko osadzone, niemal czarne oczy i ciemne
włosy. Byli to ludzie potężnie zbudowani, o szerokich ramionach i muskularnych
rękach i nogach. Ubierali się w zwierzęce skóry, a walczyli z pomocą toporów i
ciężkich bojowych młotów. Mimo krępej budowy poruszali się nadzwyczaj szybko, o
czym przekonał się, gdy chciał uciec. Byli też silni i bynajmniej nie
obchodzili się delikatnie z więźniami. Niewielu z nich znało wspólną mowę, a
jeśli już to mówili z tak silnym akcentem, że ciężko było ich zrozumieć.
Nie tak wyobrażałem sobie swój koniec, pomyślał
Eldarion, usiłując poluzować więzy. Ręce miał obtarte od sznura, którym był
związany, a poruszając dłońmi tylko otwierał na nowo stare rany. Kości bolały
go od wilgoci i długiego przebywania w jednej pozycji.
Niechętnie
przyzwyczajał się do faktu, że nie jest swoim ojcem, który w wieku
sześćdziesięciu dwóch lat był w sile wieku. Jestem
starym człowiekiem… Ciężko się z tym pogodzić, ale tak jest. Potem pomyślał
o dwóch starszych siostrach.
Lalaith miała
siedemdziesiąt dwa lata, pomarszczoną twarz i śnieżnobiałe włosy. Mimo to była
piękna. Zachowała szlachetne rysy, i choć trochę się zniekształciły, to dalej
sprawiały, że starsi mogli sobie przypomnieć, jak wyglądała kilkadziesiąt lat
temu.
Simbelmyne na
starość zaokrągliła się jeszcze bardziej, ale nie można było nazwać jej grubą.
Miała sześćdziesiąt siedem lat, ale jej kręcone, czarne włosy niemal nie były naznaczone siwizną.
Myśl o rodzeństwie
podnosiła króla na duchu. Podczas
długich godzin w zamknięciu zdążył przeanalizować, jak wszyscy się zmienili w
ciągu lat. Często też zastanawiał się, czy jeszcze ich zobaczy.
Miał nadzieję, że
Elros nie będzie przeciągał w nieskończoność objęcia tronu. To byłoby nierozsądne. Potem przed
oczami stanął mu obraz Aeriny. Wyglądała jak w dniu ich ślubu. Byli wtedy tacy
szczęśliwi. Myśleli, że ich problemy skończyły się z chwilą jego powrotu do
zdrowia. I skończyły się, Jedynym przykrym wydarzeniem było otrucie Idril. Ale
i z tego wyszli obronną ręką. A gdy urodził się Aldarion nic nie mogło już
przyćmić ich szczęścia. A potem dałem się
złapać i wszystko zepsułem. Poczuł, ze powieki robią się ciężkie i zapadł w
sen.
Śniło mu się, że
widzi stojącą na wzgórzu postać. Ciemne włosy opadały na śnieżnobiałą szatę.
Kobieta zeszła z wzgórza i nachyliła się nad nim. Eldarion rozpoznał Arwenę.
- Przyszłaś zabrać mnie do innego świata?
Arwena uśmiechnęła się delikatnie i położyła mu dłoń na
policzku.
- Jeszcze nie nadszedł twój czas.
- Co w takim razie oznacza nasze spotkanie?
- Bądź silny, mój synu. Wytrzymaj jeszcze przez jakiś czas.
Śródziemie wciąż cię potrzebuje. A gdy wszystko się dopełni przyjdziemy po
ciebie. Ja i ojciec.
Arwena nachyliła się jeszcze bardziej i pocałowała go w
czoło.
- Śpij. Nabierz sił, bo pomoc jest w drodze.
* * *
- Jak myślicie, gdzie
mogli go zabrać?
Razem z kilkoma elfami opracowywali plan poszukiwań króla.
- Na północy jest pasmo wzgórz, w których jest mnóstwo grot-
powiedział Gelmir.- Rabusie uwielbiają to miejsce, ale w zimie jest tam
niewiarygodnie zimno.
- Mogli się też udać do Dol Guldur- wtrąciła Isilme.
- Stara forteca jest zrównana z ziemią- zauważył Aldarion.
- Ale lochy w głębi wzgórza pozostały- odparła elfka.
- Które z tych miejsc jest bliżej?- odezwała się Nimloth.
- Dol Guldur. Ale mało prawdopodobne, by tam zabrano króla.
Są przesądni. Uważają, że w ruinach fortecy straszy.
- To prawda?
- Myślę, że nie. Wyczulibyśmy, gdyby ktoś znowu tam się
pojawił.
- Pomimo to, powinniśmy mieć pewność. Może pojedziemy z
Nimloth i się rozejrzymy?- zaproponowała Idril.
-Nie! - Aldarion nie chciał o tym słyszeć.- Ja pojadę.
- Moglibyście wtedy wyruszyć przeciwnym kierunku. My
sprawdziłybyśmy Dol Guldur i dołączyłybyśmy do was po drodze- Nimloth spodobał
się ten pomysł.
- Mają rację- powiedział Gelmir.- Damy wam konie i prowiant.
I mapę- dodał po namyśle.- Bo podejrzewam, że nie wiesz, gdzie jest Dol Guldur,
Nimloth?
- Widziałam je raz z daleka. Ale teraz bym tam nie trafiła.
- Nie mówiąc już o mnie- roześmiała się Idril.
Aldarion nie był
przekonany co do słuszności tego pomysłu, ale został przegłosowany.
- Nie jesteśmy już dziećmi Aldarionie. Chyba nie muszę ci
przypominać, że to ja jestem starsza- powiedziała Idril, kiedy wieczorem
pakowały się razem z Nimloth. – Dzień, dwa i będziemy z powrotem.
* * *
Elatan przechadzał się nerwowo po korytarzu
przed salą tronową, obracając w rękach list. Czekał już od godziny, aż w końcu
pilnujący drzwi strażnik wpuścił go do środka.
Posągi królów,
oświetlane umieszczonymi na ścianach lampami rzucały na podłogi podłużne
cienie. Na końcu Sali, na podwyższeniu, siedział Elros. W ciemności, wśród
rozedrganych lamp jego rysy wyglądały jak wykute z kamienia, czyniąc go
podobnym do posągów.
- Wasza wysokość- ukłonił się. –Jestem Elatan, syn Hadora.
Książę Aldarion wysłał mnie do waszej wysokości z wieściami.
Twarz Elrosa w
momencie przestała przypominać maskę, gdy zszedł ze schodów i stanął przed
Elatanem.
- A więc słucham.
- Prosił, by przekazać ci ten list, panie.
Elros prawie wyrwał
list z rąk chłopaka. Aldarion pisał w nim o tym, co Elros już wiedział z
opowieści Almiel. Ostatnie linijki znacznie podniosły go na duchu:
Elfy są niesamowite, Elrosie! Tak, wiem. To samo mówiłem, kiedy
opowiadałeś mi to dziesięć lat temu, ale te opowieści nawet w połowie nie
oddają tego, jakie są naprawdę. Pomogą nam szukać ojca. Znajdziemy go. Czuję,
że jesteśmy już blisko.
Aldarion
P.S Tak tak, wiem o sprawach takiej wagi powinienem pisać na początku.
Niech wojska będą gotowe. Obawiam się, że nawet jak znajdziemy ojca, bez wojny
się nie obejdzie.
A.
- Dziękuję, Elatanie. Wykazałeś się odwagą
przebywając samotnie taką odległość. Jednakże jedno nie daje mi spokoju: co
robiłeś wśród elfów?
Chłopak nie spodziewał się tego pytania. Zmieszał się i
spuścił wzrok.
- Ukrywam się w puszczy od dwóch lat. Musiałem uciekać, po
śmierci mojego ojca i wuja. Zabili ich ci sami ludzie, którzy uprowadzili króla.
- A reszta rodziny?
- Matka i brat zostali
naszym rodzinnym mieście. Ale wrócę do nich kiedy to wszystko się
skończy.
- Tak będzie najlepiej- zgodził się Elros.- Wróć tu jutro,
dam ci list dla Aldariona.
- Oczywiście, wasza wysokość.
Elatan skłonił się i
wszedł. Później udał się do gospody Było już niemal całkiem ciemno, a ulice
powoli pustoszały. Kroki odbijały się echem od białych ścian. W pewnym momencie
chłopak przystanął, Zdawało się mu, ze ktoś za nim idzie.
Po chwili był już
pewny, że ktoś go śledzi. Gdy się odwrócił, zobaczył, że ktoś chowa się za
rosnącym przy ulicy drzewem. Położył dłoń na rękojeści miecza i ruszył dalej.
Gdy dotarł do bramy prowadzącej na niższy poziom, schował się za jej załomem.
Po chwili z cienia niepewnie wyłoniła się dziecięca sylwetka. Był to drobny, wysoki chłopczyk o sterczących
dookoła główki ciemnych włosach. Rozejrzał się wokół siebie, zrobił kilka
kroków w każdą stronę.
- Elatan?
Brand jeszcze raz
rozejrzał się, po czym zawrócił. Elatan wyszedł z ukrycia i pobiegł za nim. Gdy
dogonił brata, zatkał mu usta dłonią i wraz z nim schował się do ciemnego kąta.
Obrócił chłopczyka twarzą do siebie.
- Po pierwsze: nie krzycz- odsłonił usta przerażonemu
Brandowi. Chłopiec patrzył na niego z przerażeniem. Po chwili jednak zarzucił
Elatanowi rączki na szyję.
- Nella i Lila mówiły, że nie żyjesz. Ale ja im nie
wierzyłem. One strasznie plotkują. I pomagałem mamie, wiesz? I czekałem na
tatusia, ale nie wrócił. I uciekliśmy. I mama spaliła dom. I..I..- musiał
przerwać, żeby nabrać powietrza. To była jedyna szansa Elatana na przerwanie
chaotycznego monologu brata.
- Jak to mama spaliła dom?
- No.. Wzięła tą dużą lampę i rozbiła ją. A wcześniej wylała
całą oliwę.
- Co tu robisz? Mama jest z tobą?
- Zatrzymaliśmy się w gospodzie kawałek dalej.
- Wie, że wyszedłeś?
- No co ty! Poczekałem, aż zasnęła i wyszedłem przez okno.
Tak jak ty kiedyś. Chodź, pójdziemy do niej!
Chłopczyk pociągnął go
za rękę w dół ulicy. Okazało się, że Almiel z synem zatrzymali się w tej samej
gospodzie, co Elatan. Na ich widok właściciel wybiegł zza kontuaru.
- Znalazł go pan! Pani Almiel umierała z niepokoju.
- Już wszystko dobrze- uspokoił karczmarza Elatan, po czym
schylił się i spojrzał bratu w oczy.- Idź do pokoju. Nie mów mamie, że mnie
spotkałeś
- Ale..
- Jutro się z wami spotkam, spokojnie.
Chłopczyk jeszcze raz przytulił się do brata, po czym
pobiegł na górę. Elatan również udał się do swojego pokoju.
Obudził się
wczesnym rankiem po świetnie przespanej nocy. Ledwo zdążył się ubrać, a
usłyszał energiczne pukanie. Gdy otworzył drzwi, zobaczył uśmiechniętego od
ucha do ucha Branda.
- Dostało mi się- poinformował na wstępie.- O mało się nie
wygadałem, że to ty mnie odprowadziłeś. Mama koniecznie chce podziękować temu,
kto mnie znalazł. Ale będzie miała minę!
Zeszli do sali
jadalnej, która mimo wczesnej pory była pełna. Drzwi były otwarte na oścież,
dzięki czemu było widać fragment skąpanego w słońcu miasta. Brand zaczął
lawirować między stołami w stronę otwartego okna. Pod oknem stał stół, przy
którym siedziała zapatrzona na miasto kobieta, Miała na sobie jasną suknię, a
czarne włosy zaplotła w warkocze, które później upięła na głowie.
- Mamo, mamo, patrz, kogo znalazłem!
Almiel odwróciła
się z uśmiechem od okna. Kiedy jednak ujrzała stojącego za plecami synka
młodzieńca, uśmiech zamarł jej na twarzy. Przed nią stała idealna kopia jej
męża. Ciemne włosy i oczy, dumnie wyprostowana sylwetka.
- Elatan…
Zerwała się z miejsca, ale zachwiała się i gdyby nie Elatan,
upadłaby. Posadził ją z powrotem i podał wodę. Kobieta zignorowała kubek i
dotknęła jego twarzy.
- Syneczku…
Elatan przytulił ją mocno do siebie i pocałował we włosy.
Elatan przytulił ją mocno do siebie i pocałował we włosy.
- Już dobrze, mamo. Teraz już wszystko będzie dobrze.
___________________________________
Średnio się mi ten rozdział podoba, ale co tam. Każdy ma czasem gorszy dzień (lub, jak w moim przypadku, miesiąc) na pisanie. Tak, czy siak mam nadzieję, że mnie za ten rozdział nie zabijecie ;)
Pozdrawiam Was baardzo gorąco :*
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)



