sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział IV



Gdy skręcili w jakiś ślepy zaułek nieznajomy puścił w końcu jej ramię. Przyjrzeli się sobie nawzajem. Nimloth rozpoznała w młodzieńcu jednego z podróżujących, których widziała rano.
   - Kim jesteś i jaki masz z tym wszystkim związek, wiedźmo?
Elfka patrzyła na niego zaskoczona, nic nie rozumiejąc. Wyrzucała sobie, że nie zadbała o zapisanie podstawowych zdań. Postanowiła spróbować porozumieć się we własnym języku, albo uciec.
-Pedich Edhellen?
Już szykowała się do ucieczki i obmyślała, jak to zrobić, gdy usłyszała dość niepewnie wypowiedziane:
- Mae.
- Man eneth lîn?
- Im Aldarion.
Chłopak początkowo jąkał się i przekręcał słowa, ale widać było że zna język, bo po chwili mówił już płynnie.
- Im Primrose.
- Tak, jasne. W Morii miałaś na imię Nimloth, przy bramie Maya, a teraz Primrose. Zdecyduj się- zaśmiał się kpiąco. Nimloth zmarszczyła brwi. Wolała, gdy się jąkał, był wtedy mniej niebezpieczny. Przynajmniej tak jej się wydawało.
- Skąd wiesz, kim jestem?
Chłopak znowu się roześmiał.
- Posłańcy, moja droga. Przeszłaś przez Morię ledwo rozumiejąc, co się do ciebie mówi. W jak głębokim lesie się ukrywałaś, że nie poznałaś mowy ludzi? A potem brama. Będę musiał postawić do pionu tutejszą straż.
- Kim jesteś, że wszystko wiesz?
- Wszystko? Nie, wszystkiego nie wiem. Ale wiem, że jesteś elfem.
Zaczął do niej podchodzić, zmuszając, by się cofnęła. W końcu poczuła za plecami ścianę. Aldarion wyjął miecz i przystawił do jej szyi.
- A teraz powiesz mi grzecznie, gdzie twoi pobratymcy przetrzymują mojego ojca.
*   *   *
   - Wasza wysokość, to już najwyższy czas! Król zaginął cztery miesiące temu, raczej mało prawdopodobne, by jeszcze żył.
- Poczekam na powrót mego brata i siostry. Nie koronuję się bez ich wiedzy. Jeszcze nie uzgodniliśmy z Aldarionem, który z nas obejmie władzę.
- Ależ panie, jesteś najstarszy z rodzeństwa! Korona należy się tobie.
- Skoro tak, to równie dobrze mogę przekazać ją bratu!
- Pani, co o tym sądzisz?- doradca błagalnie popatrzył na Aerinę.
- Zgadzam się z Elrosem- królową powoli zaczynała denerwować ta rozmowa. Z jednej strony chciała, by Elros przyjął koronę i zdjął z niej ciężar panowania nad krajem. Chciała w końcu w spokoju powspominać męża, iść na Rath Dinen, chociaż wiedziała, że tam go nie ma. Z drugiej strony wiedziała, że Elros nie chce władzy. To by go zniszczyło.- Powinniśmy poczekać, aż wrócą.
- Ale… Ale tak nie można!
- Jak na razie to JA rządzę tym krajem i to JA decyduję, co można, a co nie!- Aerina straciła resztki cierpliwości.- Wyjdź!
- Ależ wasza wysokość!
- Wyjdź! Natychmiast! To rozkaz!
   Elros usiadł bez sił na schodach prowadzących do tronu. Sytuacje takie jak ta powtarzały się dość często odkąd Eldarion zaginął. Zdania co do losu króla były podzielone. Jedni stwierdzili, że utonął, inni, że udał się w daleką podróż. Największa grupa stwierdziła, że został uprowadzony. Tylko w jakim celu? Ku przerażeniu poddanych wszystko wskazywało na leśne elfy, które w ostatnich latach powróciły do Mrocznej Puszczy. Po śmierci Elessara odeszły na dalekie, nieznane ziemie. Mogły poczekać jeszcze rok, czy dwa. Wtedy nie musielibyśmy szukać pomocy za Morzem. Nikt nie wiedział, co leśny lud zobaczył podczas swoich podróży. Mawiano ,że odnalazły dawno zaginiony szczep, ale nikt nie dawał temu wiary.
   Elrosa martwiły powoli oziębiające się stosunki między tymi dwiema rasami. Martwiło go też, że Aldarion należy do grupy podejrzewającej elfy. Nie przebywał wśród nich. Nigdy nawet nie spotkał Nimrodel. Aldarion urodził się rok po Idril. Co prawda wiedział, kim jest ciotka, ale nie bardzo chciał w to wierzyć. O elfach słyszał tylko stare legendy. Mało był osób, które kiedykolwiek z nimi rozmawiały. Gniew, jaki opanował Aldariona przekroczył najśmielsze oczekiwania Elrosa. Jego młodszy brat był gotowy iść z wojskami na Mroczną Puszczę. Nieważne, że elfów było tam teraz naprawdę niewielu. Elros pozwolił jechać mu do miast graniczących z Puszczą, ale zakazał zapuszczać się w lasy. Szczerze wątpił, czy brat go posłucha, ale lepsza taka nadzieja, niż żadna.
  Aerina położyła mu dłoń na ramieniu, a po chwili usiadła obok. W ciągu ostatnich czterech miesięcy zmarszczki na jej twarzy się pogłębiły, a włosy przetykały pasemka siwizny. Nadal jednak chodziła wyprostowana, a gdy się uśmiechała, niejeden rycerz nie mógł oderwać wzroku od swojej królowej. Tylko, że ostatnio Aerina się nie uśmiechała. Bała się o męża, martwiło ją zachowanie synów. Bo mimo, że nie urodziła Elrosa, stał się dla niej synem. Była przy nim przez większość jego życia.
- Wszystko się ułoży- powiedział obejmując ją ramieniem.- Nie martw się… mamo.
*   *  *
   - Odpowiedz!- ostrze nacięło skórę.- Gdzie jest król?!
- Król nie żyje od czterech miesięcy!
   W oczach młodzieńca na krótką chwilę pojawiło się niedowierzanie połączone z bólem. Ale potem pojawiła się wściekłość. Przestał nad sobą panować. Odrzucił miecz, zacisnął ręce na szyi Nimloth i podniósł ją do góry.
- Zabiję cię! Najpierw ciebie, a potem twoje plemię!
   Pociemniało jej w oczach. Płuca palił ogień. Rozpaczliwie walczyła o powietrze, ale Aldarion miał mocny uścisk. Już drugi raz stanęła oko w oko ze śmiercią, ale tym razem była już pewna, że zginie. Za sobą miała mur, przed sobą wykrzywioną w groźnym grymasie twarz młodzieńca. Łuk wypadł jej z rąk w chwili, gdy zaczęła się cofać.
   - Co ty wyprawiasz?! Postradałeś zmysły?
Głos należał do jakiejś kobiety, ale mówiła we Wspólnej Mowie i Nimloth niewiele zrozumiała. Ważniejsze było to, że puścił ją, widocznie ktoś go odepchnął. Słysząc gniewne głosy, osunęła się wzdłuż muru łapczywie chwytając powietrze. Otworzyła  oczy. Przez chwilę wszystko było zamazane, ale po chwili mogła zobaczyć, kto uratował jej życie. Aldarion coś tłumaczył swojej towarzyszce, co jakiś czas pokazując w jej stronę. Dziewczyna wykrzyczała mu coś w twarz, po czym podała rękę Nimloth i pomogła jej wstać.
- Man mathach?
- Maer.
Nieznajoma miała jasne włosy sięgające nieco za ramiona i brązowe oczy.
- To prawda? Król nie żyje?
-Wydaje mi się, że tak.
- Wydaje ci się?!- wrzasnął chłopak.
- Opanuj się!- to akurat zrozumiała.
- Skąd wiesz o jego śmierci?
Nimloth spojrzała na nich niespokojnie. Aldarion z całą pewnością był synem Eldariona. A tamta dziewczyna pewnie była jego siostrą. Czyli to moi kuzyni. To pewnie Idril
- Od posłańców.
- Jakich posłańców.
- Od orłów.
- Nie kłam! Od dawna już nie widziano orłów obdarzonych ludzką mową!
- Może nie w twoim świecie. W moim są na porządku dziennym.
   Aldarionowi na moment odebrało mowę. Jego siostra otrząsnęła się szybciej.
- Co to znaczy?
- To znaczy, że…- nie dokończyła, bo w oknie nad nimi dostrzegła ruch.- Jest jakieś inne miejsce, gdzie możemy porozmawiać?
- Nie, mów teraz….
- Tak, chodź z nami- przerwała bratu dziewczyna i poprowadziła elfkę do jednego  domów przy głównej ulicy. Wzbudziły tym chwilowe zainteresowanie, ale po chwili wszyscy wrócili do swoich zajęć.
- Teraz możemy rozmawiać. Co miałaś na myśli mówiąc o swoim świecie?
- To, że nie pochodzę ze Śródziemia. Urodziłam się na Tol Eressei. Tam też się wychowałam. Orły czasem odwiedzają Śródziemie. Stąd wiemy, co się u was dzieje.
- Co w takim razie tu robisz?
- Zmierzałam do Minas Tirith, by oddać hołd zmarłemu królowi. Ale teraz okazuje się, że otrzymaliśmy nieprawdziwe informacje.
- Możliwe, ale obawiam się, że nawet jeśli żył, kiedy wyruszałaś to teraz…
-Nawet tak nie mów Aldarionie!- Przerwała mu Idril ze łzami w oczach.
- Nie rozumiem tylko, kto mógł go uprowadzić…- Nimloth nie mogła uwierzyć w wersję dotyczącą elfów.
- Wszystkie podejrzenia padły na elfy.
- To nie ich wina! Nasze rasy zawsze żyły w zgodzie. Nie mieli powodu by przetrzymywać króla!
- A jakie masz na to dowody?!
- Uspokójcie się! Za chwilę wróci Othar.
- Kim on jest? To kolejny człowiek?
- Tak, to nasz przyjaciel. Dość uczulony na elfy- dodała niepewnie Idril.- Ale wyjaśnimy mu, że jesteś przyjaciółką.
- A jest?
Idril zgromiła brata spojrzeniem. Stanęła między nim, a Nimloth.
-  Zamieszka w moich pokojach przynajmniej na tą noc.
- Idril, my prawie jej nie znamy! Co jeśli zabije cię we śnie?
Aldarion nawet nie starał się ściszyć głosu. Otwarcie wyrażał swoją nieufność w stosunku do elfki.
- Stanę się duchem, i do końca twych dni będę cię nawiedzać! Dałbyś spokój. Jestem dorosła i sama ponoszę konsekwencje swoich czynów.
- Nie mam zamiaru nikogo zabijać- Nimloth podała Aldarionowi swoją broń i ruszyła za Idril do sąsiedniego pokoju.
   Aldarion stał jeszcze przez jakiś czas w jednym miejscu, a potem wyszedł z domu. Postanowił znaleźć Othara  i uprzedzić go o obecności Nimloth. W duchu zastanawiał się, jak przyjaciel zareaguje. Czy podobnie jak on będzie chciał ją zabić. Młodzieniec zaczynał już żałować swego czynu. Czuł się jak morderca, mimo że nie odebrał jej życia. Gdyby nie Idril, miałbym jej krew na rękach. Eru, ja ją prawie zabiłem!
   Tymczasem Idril i Nimloth siedziały w milczeniu w pokoju księżniczki. Idril patrzyła przez okno i odezwała się.
- Nie wierzę, że to elfy. Elros też, podobnie mama.
- Elros?
- Mój brat- po chwili uderzyła się otwartą dłonią w czoło.- A ja ci się nawet nie przedstawiłam! Jestem Idril, córka Eldariona.
- Nimloth- dziewczyny podały sobie dłonie.
- Maja ciocia mieszka na Eressei. Może ją znasz? Ma na imię Nimrodel.
   W tej chwili Nimloth najchętniej zdradziłaby imiona swoich rodziców, ale powstrzymała się. Czuła, że to jeszcze nie czas.
- Tak, znam ją dość dobrze. To ona prosiła mnie, żebym udała się do Śródziemia- skłamała gładko.
- Naprawdę? Jak to przyjęła? No wiesz, wiadomość o śmierci taty?
- Źle.
   Milczały przez chwilę, zapatrzone w okno. Po chwili Idril westchnęła cichutko, a po jej twarzy zaczęły spływać łzy.
- Kiedy rozmawialiśmy, przez chwilę miałam wrażenie, że tata żyje. Szybko wybiłam to sobie z głowy, bo to przecież niedorzeczne. Ale tak bardzo bym chciała, żeby tylko go uprowadzono! Oddałabym wszystko, żeby znowu był z nami- po tych słowach rozpłakała się na dobre. Nimloth usiadła obok niej i objęła ją ramieniem.
- Znajdziemy go. Żywego.
- A jeśli jest martwy, pomścimy go!
- On żyje- powiedziała z uporem Nimloth. W tej chwili naprawdę to czuła. Wiedziała, że jeśli go znajdzie, Nimrodel w końcu się otrząśnie.
Idril popatrzyła na nią przez łzy.
- Ale jak to? Skąd możesz mieć pewność?
Bo to moja rodzina i serce mi to mówi. Zamiast tego jednak odpowiedziała:
- Przeczucie.
- Czemu to robisz? Czemu nam pomagasz?
- To mój obowiązek- otarła łzy z twarzy kuzynki.-Nie płacz. Znajdziemy go, obiecuję.

________________________________
Już się nie mogę doczekać komentarzy, podobnie, jak miny Oli, dla której jest ten rozdział ;)
I jeszcze jedno: jak ktoś czyta, a nie komentuje, to niech to zrobi, chociaż jako anonim ;) 
Zwroty w języku elfów pochodzą z tej strony:
Rivendell 

1 komentarz:

  1. Wiedziałam! Po prostu wiedziałam, że Eldarion nie umarł! Właściwie... nie wiemy tego na pewno.. ale trzeba mieć nadzieję! :D

    OdpowiedzUsuń