- Czemu nam nie
powiedziałaś?- spytał Aldarion, gdy szli z elfami do ich osady.
- Nie mogłam.
- Mogłaś.
- Uwierz mi, że nie. Czy gdybym ci powiedziała wtedy, w
tamtym zaułku, że jestem twoja kuzynką uwierzyłbyś mi? Nie próbowałbyś mnie
zabić?
Aldarion zrobił zmieszaną minę i spuścił wzrok na ścieżkę.
- No właśnie- powiedziała Nimloth i przyśpieszyła kroku, by
zrównać się z ich przewodnikiem. Jej miejsce u boku księcia zajęła Idril.
- Wiedziałaś? O Nimloth?
- Powiedziała mi na chwilę przed waszym przybyciem.
Właściwie to mogliśmy się domyślić, że ciocia nikogo by nie wysyłała, tylko
przybyłaby sama.
Aldarion milczał,
przytłoczony niedawno zdobytymi wiadomościami. Do tego czasu nie wierzył w to,
że Nimrodel jest elfem. Był skłonny przypuszczać, że umarła młodo, a Eldarion
wymyślił bajkę o jej wyborze, żeby Eleros nie rozpaczał po jej odejściu. O
chorobie Idril rzadko się wspominało, Aldarion dowiedział się o niej
przypadkiem, gdy podsłuchał rozmowę służących. Właściwie, to rzadko wspominało
się o wszystkim, co miało miejsce przed narodzinami Idril.
- Wiem, że ciężko ci w to uwierzyć- położyła mu dłoń na
ramieniu i uśmiechnęła się.
- Żebyś wiedziała. A ty ją pamiętasz? Ciotkę?
- Nie pamiętam nic oprócz światła, które powraca do mnie
niemal każdej nocy. A odkąd jest z nami Nimloth, światło jest silniejsze.
- To dość niesprawiedliwe. Zlekceważyła mnie, jeśli chodzi o
ścisłość.
Idril posłała mu pytające spojrzenie.
- Praktycznie wychowała Elrosa. Liss i Nimrodel też ją
poznały. Ty masz to światło. Ja nie mam nic.
- Widocznie tak musiało być…
Potem szli już w
milczeniu, podziwiając las. Dotarli na miejsce późnym popołudniem. Drzewa w tym
miejscu miały grube pnie, w których wydrążone były pomieszczenia. W gąszczu
migotały światełka okien. Była to mała
osada, zamieszkiwało ją około stu elfów.
- Tu się rozstaniemy. Isilme pokaże wam pokoje. Zapewne
jesteście zmęczeni.
Całą trójka
przespała snem kamiennym całą noc. Gdy Aldarion wychodził ze swojego pokoju
zobaczył stojącą na pobliskim wzgórzu Nimloth. Stała tyłem do słońca, patrzyła
na Zachód. Wspiął się na wzgórze i stanął obok niej.
- O czym myślisz?
- O tym, co się stanie, jeśli zawiedziemy. Nie wiem, czy
będę potrafiła po prostu wrócić do domu i spojrzeć mamie w oczy. Kiedy
uciekałam, myślałam, że wiem wszystko, że sobie poradzę. Nie brałam pod uwagę
spiskowców, wojen, porwań, ani usiłującego zabić mnie kuzyna- uśmiechnęła się.-
Nie wiem też, co wy zrobicie. Elros obejmie tron? A może ty to zrobisz. Jak
ludzie zareagują na oficjalną wieść o śmierci króla? Będą rozpaczać? A może
powiedzą:” Umarł król, niech żyje król”?
Poddani uwierzą, że elfy nie miały ze śmiercią króla nic wspólnego? A
może zjednoczą się i ruszą razem na przeciw najeźdźcy?
- To ponura wersja- zauważył Aldarion.- Wolę uwierzyć, że
ojciec się odnajdzie. Ze poprowadzi nas do boju. A potem wrócimy do Minas
Tirith. Będziemy żyć spokojnie, a gdy przyjdzie czas, Elros obejmie tron.
Będzie dobrym królem, mimo że twierdzi, że się do tego nie nadaje. Uważa, że
władza nie ma dla niego znaczenia. A mimo to ma najlepsze pomysły. Będzie
świetnym królem. Ja puściłbym Minas Tirith z dymem już pierwszego dnia
panowania. Chcę też wierzyć, że ciocia nie będzie robiła ci wyrzutów, że
uciekłaś.
- Nie znasz jej- roześmiała się.- Stanie przede mną,
popatrzy z góry, bo na nieszczęście jest wyższa, i powie, że mam kłopoty. A
potem, po długim wywodzie na temat mojego zachowania, zacznie się śmiać.
Następnie usłyszę, że kiedyś wpędzę ją do grobu, a Orodreth, ten mały mądrala,
zauważy, że przecież jest elfem i nie może umrzeć. Potem przyjdzie tata i przypomni nam, że mama
była kiedyś człowiekiem. I wszystko pójdzie w zapomnienie.
- Tęsknisz za nimi, prawda?
- Strasznie. Ty nie tęsknisz?
Aldarion wzruszył ramionami i zrobił skruszoną minę.
- Przed wyjazdem pokłóciłem się z Elrosem. Poszło o udział
elfów w porwaniu ojca. Doszliśmy do porozumienia, ale widziałem że ma do mnie
żal. I nie dziwię mu się. Mimo to, czuję się koszmarnie. Elros to mój wzór do
naśladowania. Ponad dwadzieścia lat różnicy sprawia, że rzadko patrzę na niego
jak na brata, raczej jak na drugiego ojca. Dlatego poczucie, że go zawiodłem
tak bardzo boli.
- Elros ci wybaczy. W końcu jesteś jego bratem. Jedynym.
- Mam nadzieję. A ona podobno umiera ostatnia.
W tej chwili
dołączyła do nich Idril. Noc spędzona w wygodnym łóżku sprawiła, że niemal
wfrunęła na wzgórze. Uśmiechnęła się promiennie, widząc, że miedzy kuzynką, a
bratem doszło do porozumienia.
- O czym rozmawiacie.
- O wszystkim…
-… i o niczym.
- Pięknie. Teraz zaczniecie mówić zagadkami. Błagam cię
Aldarionie, nie zamieniaj się w Elrosa. Nasz brat ma niecałe czterdzieści trzy
lata, a zachowuje się, jakby miał osiemdziesiąt- zwróciła się do kuzynki, po
czym, widząc jej zdziwienie, dodała:- U was to pewnie mało, ale na nasze,
ludzkie standardy to już końcówka życia. Zmieniając temat: tam, w pawilonie
podano śniadanie. Idziecie?
Po posiłku zebrano
się na naradę. Trzeba było zdecydować, gdzie szukać króla i wysłać do Minas
Tirith kogoś z wieściami o nadchodzącej
wojnie.
- Kto pojedzie? Ja nie mogę, nie pozwolę Idril jechać samej,
a Nimloth wzbudzi zbyt dużo zainteresowania.
- Wyślę kogoś z naszej osady. Chociaż… Jeśli mamy znaleźć
króla potrzeba nam jak najwięcej osób.- Gelmir rozejrzał się po pawilonie.
- Ja pojadę- odezwał się
Elatan. Aldarion rozpoznał w nim chłopaka, który poprzedniego dnia towarzyszył
elfom.
- Trafisz do miasta?
- Bez większego problemu. Często bywałem tam z ojcem.
* * *
Elatan wyruszył
jeszcze tego samego dnia, zaopatrzony w prowiant na drogę i list do Elrosa.
Dziwnie się czuł opuszczając las po dwóch latach. Był odsłonięty, wystawiony na
widok wszystkich chodzących, czy latających stworzeń. Z drugiej strony
wspaniale było znowu podziwiać ziemie Gondoru, z każdym dniem piękniejsze
dzięki nadchodzącej wiośnie.
Zastanawiał się, co
słychać u matki i Branda. Dalej mieszkają w ich rodzinnym domu? A może mamie
udało się wreszcie uciec? Czy Brand pomaga w domu? Chyba, że jest takim
łobuzem, jak jego starszy brat, gdy sam miał osiem lat. Na tych i innych
rozmyślaniach upłynęła mu cała podróż.
Gdy zobaczył
wyłaniające się zza wzgórza miasto, poczuł się znowu jak mały chłopiec.
Pamiętał, jak ojciec pierwszy raz zabrał go do Minas Tirith. Wieźli wtedy
jakieś towary dla miejscowych zielarzy. Na miejscu byli o wschodzie słońca i
obserwowali, jak śnieżnobiałe mury różowieją, a szyby w oknach lśnią jak złoto.
Gdy pojechali bliżej, zobaczyli powiewający nad miastem królewski proporzec.
Wszyte weń kamienie odbijały światło, wysyłając tęczowe refleksy.
Elatan przypomniał
sobie, że chciał wtedy wejść na wieżę i zabrać jeden z diamentów dla mamy.
Ojciec szybko zgasił jego zapał, ale gdy wyjeżdżali kupił dla żony naszyjnik.
Szybko pokonał
wszystkie poziomy miasta i dostał się do pałacu. Gdy mijał Białe Drzewo, aż
westchnął z zachwytu. Całe obsypane białym kwieciem, pachniało słodko i rzucało
cień na brukowany białymi kamieniami dziedziniec .
- Stać, kto idzie?
- Elatan, syn Hadora. Mam wiadomość dla księcia Elrosa od
jego brata- to mówiąc, pokazał strażnikowi zapieczętowany list.
- Zatem wejdź. Powiadomię mojego pana, że przybyłeś, ale nie
obiecuję, że przyjmie cię do razu. Z tego co wiem, zarówno on, jak i królowa są
dość zajęci.
- Nic nie szkodzi, poczekam.
* * *
- Jesteś pewna, że
sprawy przybrały aż tak poważny obrót?
- Ci ludzie zabili mojego męża i brata. Syn musiał uciekać.
Nie tylko nasza rodzina rozpadła się w ten sposób. Każdy, kto stawiał opór
kończył tak samo. Niczego nie jestem tak pewna, jak tego, że zbliża się wojna, wasza
wysokość.
Aerina, Elros i
Almiel przebywali w królewskim gabinecie. Kobieta po raz kolejny opowiadała, co
działo się w jej otoczeniu od kilku lat. Dzięki niej Elros wiedział tyle, co
Aldarion, jeśli nie więcej w sprawie przepływu osób z północy.
- Trzeba zacząć kontrolować panów z pogranicza. Wymienić
żołnierzy, a przede wszystkim lepiej obsadzić miasta i drogi. Szkoda, że
Aldarion już wyjechał, ale wdzięczny mu jestem za zabicie tego padalca. Jeden
mniej do osądzenia. Skoro na granicy jest tak niespokojnie, trzeba posłać do
Rohanu i Haradu. Niech roześlą wici- zwrócił się do doradcy stojącego w pobliżu
drzwi. Powiadom też co ważniejszych dowódców o konieczności wymiany żołnierzy.
Cały proces ma zacząć się najpóźniej pojutrze.
- Oczywiście, wasza wysokość.
Królowa patrzyła na
przybranego syna z niekłamanym podziwem. On, który przed decydowaniem w
jakiejkolwiek sprawie zawsze bronił się rękami i nogami, teraz rozstrzygał o
losie całego kraju. Po raz pierwszy, gdy pomyślała o ewentualnej śmierci męża,
zauważyła, że Elros wreszcie dorósł do przejęcia władzy i że zrobi, gdy będzie
trzeba.
Była dumna. Co z
tego, że go nie urodziła? Była z nim
przez większość życia. Obserwowała, jak rośnie. Pamiętała, jak w dniu jej ślubu
z Eldarionem podszedł do nich i zapytał:” Mogę do pani mówić >mamusiu<?”.
Nawet, teraz, po niemal czterdziestu latach, wspominała tę chwilę ze łzami w
oczach.
Dlatego, gdy Almiel
udała się na spoczynek usiadła obok Elrosa na parapecie i podobnie jak on
popatrzyła na zachodzące słońce.
- Czasem współczuję twojej matce.
- Dlaczego?
- Bo nie zobaczyła, jak dorastasz. Jak robisz, to co w tej
chwili robisz. Jak kierujesz państwem. Ale wiem, że doszłaby do tego samego
wniosku co ja.
- Czyli?
- Będziesz wspaniałym królem, Elrosie.
- Nie chcę tego.
- Często jest tak, że nie chcemy tego, co nieznane. Boimy
się. A gdy to przychodzi, okazuje się, że wcale nie było takie straszne. Teraz
mówisz, że nie chcesz władzy. Ale władza chce ciebie. Umiałbyś pokierować
państwem i wierzę, że gdy nadejdzie czas, nie cofniesz się, tylko przyjmiesz
koronę z rąk ojca. Kocham cię, synu- pocałowała go w czoło i wyszła z
pomieszczenia.
Elros siedział
jeszcze przez jakiś czas i myślał o tym, co powiedziała. Czy na pewno jest
gotowy? Czy da radę wzięć odpowiedzialność za całe państwo? Ojciec by tego chciał. Ta myśl utwierdziła go tylko w przekonaniu, że
jest gotowy.
- Nie zawiodę cię, tato-
powiedział w stronę usianego gwiazdami nieba.

_________________
Witam Was, kochani po bardzo długiej przerwie. Rozdział z dedykacją dla Oli (znowu) :* To tak z okazji urodzin. Bo albo mi się wydaje, albo na dniach kończysz 13 lat? :)
Wim, że w tym rozdziale więcej mówienia o uczuciach niż akcji, ale obiecuję, że następny będzie trochę "żywszy"
Nie wierzę, że wreszcie coś napisałaś :D Ooo... dziękuję ;* ;* A to już 28! ;)
OdpowiedzUsuńA jednak :D
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział! Nie mogę się doczekać kolejnego ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję cieszę się, że Ci się podobał. Następny w drodze ;)
Usuń